W numerze między innymi:

• Nadchodzi dekada ważnych zmian. Poprosiliśmy wybranych prelegentów NEM Dubrovnik 2023 (5-8 czerwca), jednego z najważniejszych eventów dotyczących rynku TV i wideo w naszej części Europy, o opinię na temat tego, jak widzą ewolucję branży telewizyjnej w ciągu najbliższych dziesięciu lat. „Media Marketing Polska” jest patronem konferencji w Dubrowniku. NEM Dubrovnik organizowany jest w tym roku po raz dziesiąty.

• Ambitne plany Agory. Cel: top 3 firm mediowych w Polsce. Dzisiaj zajmuje pozycję numer cztery po czołowych graczach telewizyjnych.

• Życie wyprzedza strategię. – Eklektyzm naszego katalogu jest centrum naszej strategii programowej – przekonują Katharina Kloss, dyrektorka Arte Europe i Lena Morel, koordynatorka europejskich ofert informacyjnych Arte.

• Farmacja – wysokie zarobki marketerów, równie wysokie wymagania. Odpowiednich kandydatów na rynku jest stosunkowo niewielu. W większość przypadków trzeba ich ściągnąć od konkurencji, a to oznacza konieczność zaoferowania lepszego wynagrodzenia. Dotyczy to zwłaszcza branży RX. Oferowane wynagrodzenia dla marketerów w farmacji są o ok. 20% wyższe niż w innych segmentach rynku – mówi Dorota Jankowska, executive manager, HRK Pharma.

• Dajemy ludziom dobrostan. O biznesie wymagającym, ale przyjemnym, bo można w nim codziennie dawać ludziom to, co wartościowe, przyjemne i smaczne, rozmawiamy z Urszulą Kupraszewicz, chief growth officer w Nice To Fit You.

156 stron o marketingu z pasją 

Dodatek do numeru:
- Raport Agencje Reklamowe i Domy Mediowe 2023

MALARSTWO VERMEERA KOCHAM OD ZAWSZE. TO „ZAWSZE” MOŻNA JUŻ LICZYĆ DEKADAMI. Dlatego musiałem zobaczyć wystawę wszech czasów tego malarza w Rijksmuseum. Zanim ta pokusa mnie dopadła, zabrakło biletów i czekałem... dwa miesiące na pulę dodatkową. Tygodniami czuwałem jak żołnierz oddziału kapitana Fransa Banninga Cocqa, uwiecznionego na „Straży nocnej” Rembrandta. 99 razy się nie udało. Chętnych było tak wielu, że zawieszał się system muzealny. Na początku grudnia ub.r. o trzeciej w nocy próba nr 100 i... bingo! Mam bilet! Wprawdzie w terminach nie mogłem przebierać, ale zaproponowana mi jedna z majowych niedziel, gogdzina 19:00 nie była złym zrządzeniem losu. Zostało tylko kupić bilety na samolot i zarezerwować noclegi – w centrum Amsterdamu, na łodzi (bardzo polecam!) i „amsterdamski samorozwój” (blogi, przewodniki – w tym Lonely Planet, książki: Piotr Oczko „Pocztówka z Mokum”, Gary Schwartz, „Vermeer. Zbliżenia”, Beata Lejman „Vermeer. Maska nieśmiertelnego”, film „Vermeer. Blisko mistrza” w kinie Muranów i inne). Od chwili nabycia biletu czułem się „zaopiekowany” przez Rijksmuseum. Niemal codziennie dostawałem maile z muzeum z propozycjami kolejnych tekstów, filmów dokumentalnych, reportaży o Vermeerze i jego dziełach. Dodam od razu – to nie był marketingowy spam, ale rzeczywiście materiały wysokiej jakości.
Wreszcie dotarłem do Amsterdamu. Jestem przekonany, że to miasto – lekko licząc dwa razy mniejsze od Warszawy – zostało stworzone przez marketingowców, nie tylko tych aktywnych dziś, ale i tych z czasów Vermeera, i tych z epoki Wilhelma Orańskiego. Śmiem twierdzić, że mieli w tym swój udział również anonimowi twórcy portu w XIII w. Kto odwiedził dom Rembrandta, ten już wie, że ten genialny malarz przez sporą część swojego życia w zasadzie prowadził dobrze prosperującą agencję reklamową – nie mógł narzekać na brak zleceń, nie musiał stawać do przetargów i czekać na briefy. Klienci walili do niego drzwiami i oknami, a okien w jego domu wyjątkowo dużo.
W Amsterdamie – mieście kupców – wszystko jest ofertą handlową – od Dzielnicy Czerwonych Latarni do WC w McDonald's, płatnego nawet dla klientów tej restauracji. Jeśli coś nas, przybyszów ze Wschodu, razi, to np. „monetyzacja” tragedii Anny Frank i jej rodziny. Tej wiosny wszystko w Amsterdamie jest vermeerowskie – wszędzie piwo De Parel Van Delft – z wizerunkiem wiadomo kogo, wszędzie mleczarki i dziewczyny z perłą – nawet na kontenerach na placach budowy. Wreszcie wizyta w Rijksmuseum – finał mojej wyprawy. Zaraz po wejściu dostałem mail, czy wszystko OK, jak pierwsze wrażenia z pierwszej sali wystawy, czy obsługa muzeum może coś jeszcze dla mnie zrobić. Przy skanowaniu biletu niespodzianka – zabawka Playmobile (mleczarka Vermeera, a jakże!). Ach! Pół roku przygotowań i wreszcie mogę zobaczyć wystawę. Dwie godziny katharsis w muzeum. Zobaczyłem większość obrazów mistrza z Delft! Zostało mi tylko kilka pielgrzymek do obrazów, których na amsterdamskiej wystawie nie było (Drezno, Brunszwik, Abu Zabi) i życie uznam za w pełni udane.
Tymczasem lekkie rozczarowanie – kilka obrazów z wystawy już wróciło do swoich domów. Dlaczego? By i tam marketing pokazał swoją skuteczność, by i tam dotarli turyści oraz psychofani malarza.
Dlaczego o tym wszystkim piszę w numerze z naszym dorocznym raportem o agencjach reklamowych i mediowych? Bo Amsterdam przypomniał mi, że reklama i marketing, którymi na co dzień się zajmujemy, mogą być jeszcze bliżej klienta, mogą mieć jeszcze bardziej ludzką twarz. Ważne są cele sprzedażowe marketera, ale ważne są też uczucia klienta. Nasz tegoroczny raport jasno pokazuje, że agencje mają za sobą niespokojny rok, ale osiągnęły dobre wyniki – w większości przypadków odnotowały wzrost przychodów. Może więc czas na chwilę pochylić się nad tym, co jeszcze można poprawić. Oczywiście wcześniej warto przestudiować nasz raport.

Piotr Machul,
zastępca redaktora naczelnego,
„Media Marketing Polska”